Kashii sen* o Japonii~ pt1, wariacje koncertowe
long story- short;)
wyleciałyśmy z kumpelą 17.07 z Polski, liniami Lufthansa- gorąco polecam!
wieczorem 17.07 też byłyśmy we Frankfurcie, gdzie czekałyśmy na przesiadkę 13 godzin (T_T sucks!!!)
Kasia śpi
18.07 w końcu się doczekałyśmy, okazało się że będziemy lecieć samolotem z narodową żeńską reprezentacją piłki nożnej, japońską reprezentacją ofc, która poprzedniego dnia zdobyła mistrzostwo świata(!)
w samolocie (11 godzin lotu) oglądałyśmy filmy, słuchałyśmy muzyki ma takim fajnym ekraniku, o
i umrzeć z głodu też nam nie dali... cały czas podawali coś do jedzenia, a i piciu też nieograniczone ilości, naprawdę jestem b zadowolona z tych linii;D
ludzie już w samolocie (prawie sami Japończycy), byli tak uprzejmi dla nas, obok nas siedział pewien starszy pan, który orientował się po ang;) i pomagał nam, np przy jedzeniu, jak nie wiedziałam co do czego wlać:D posiłki były zawsze z japońskimi akcentami:P a gdy wylądowaliśmy w Naricie powiedział do nas: "Welcome in Japan!" kochani ludzie. WSZYSCY, bez kitu...
BTW nasz samolot witały wozy strażackie polewając samolot wodą, by uczcić zwycięstwo narodowej drużyny. na lotnisku tłum reporterów i fanów piłki z kwiatami, heh. miło jak lądujesz pierwszy raz w kraju i takie powitanie
to był już 19.07, 7:40 rano
poszłyśmy wymienić naszego JR Passa- bilet na wszystkie koleje JR w Japonii- i ruszyłyśmy z Narity do Fukuoki, z przesiadką w Osace. bardzo miła (a jakże) Pani wystawiła nam też miejscówki i wypisała wszystko związane z tym połączeniem, o której godzinie i gdzie, i jedziemy:) pociągi oczywiście, co do minuty, więc mozna się przesiadać tj sobie człowiek zaplanował:) a nawet jakbym się spóźniła to pociągi, nawet na drugi koniec kraju, kursują średnio co 10-15 minut;P
jakis starszy model
nasz ekspres Hikari
tablica informacyjna, i w kanji i w romaji
nasz kraj pod tym względem, heh... jest 100 lat za Murzynami:P tak, i mówię to choć mój tata pracuje w PKP! XD
podróż trwała ok 6 godzin (Tokio-Fukuoka 1200 km)
pierwszy raz jak wysiadłyśmy z pociągu, ufff.... jaki gorąc... tam było jak w saunie! nie wiem jak ludzie to wytrzymują, nie dość, że gorąco, wiatr jeśli powieje, to też gorący, pot na twarzy 24h na dobę cały czas z wachlarzem... niektórzy chodzili w długim rekawie... Ryota (następny kochany, który załatwił mi bilety na koncert) z którym widziałam się 5 dni później, powiedział nam, że kobiety nie lubią być opalone i nawet jak jest bardzo gorąco, chodzą w długim rękawie i pod parasolem.
miałam się nie rozpisywać...
ok, dojechałyśmy do Fukuoki, hotel był super, recepcja nie mówiła prawie wogóle po ang. a! jeszcze zdążyłam się zgubić jak tylko wyszłam z dworca T_T oczywiste. musiałam kogoś zaczepić i się spytać gdzie jestem moim baaaaaaardzo łamanym japońskim:D
to tak. a propos obsługi, oczywiście wszyscy kochani, ale za grosz się nie szło dogadać. musiałam im przekazać, że Ryota przyśle nam bilety na adres hotelu, tak się ostatecznie umówiliśmy, i żeby mi od razu przekazali. usiadłam w naszym ładnym pokoiku z browarem w ręku i napisałam notkę w hiraganie ^^ ale wszyscy w tej recepcji odetchnęli z ulgą gdy im to podałam! powiedzieli że ok. i moje pseudo-jap wypociny wisiały przez 2 dni w recepcjiT_T no, ale przynajmniej wiedzieli o co mi chodzi.
nasze komórki tam nie działały, wogóle nie łapały zasięgu przez nasz cały pobyt tam. jedyny kontakt ze światem przez internet- na szczęście w hotelach za darmo miałyśmy dostęp do komputera.
automaty z piciem, schłodzonym, znaleźć można było co ok 100-200 metrów. półlitrową colę można było kupić w niektórych za 100 jenów(3,50zł), więc ceny przystępne:)
równiez co 200 metrów można było trafić na sklep 24h:) typu Lawson, Family Mart czy Seven-Eleven. więc super. piwo kosztowało ok 200-300 jenów, whisky 0,3 300-500 jenów, zestaw obiadowy za 300-500 jenów, na ogół makarony- soba, ramen z czymś(?), gyoza (<3), jakieś mięsiwa, onigiri- 120 jenów. dobra przekąska i tania! papierosy (czarne Marlboro rules) ok 400 jenów. ceny w porządku, ne?
automaty z papierosami, trzeba było włożyć dowód, żeby kupić. więc ja kupowałam w sklepie:P
soba na kolację. po tym posiłku mi się przejadła.
chleb- tylko tostowy, wędlina- mało, droga, nie wiadomo co to. kupiłyśmy coś, co wyglądało jak salami w plasterkach, jak otworzyłyśmy pachniało mielonką, a smaku to bardzo nie miało:P ogólnie bałam się później już brać czegoś, o czym nie miałam pewności co to. wódki też nie było w tych sklepach...
a no na ulicach zakaz palenia, tylko wyznaczone strefy dla palaczy.
20.07
wybrałyśmy sie na zwiedzanie okolic dworca:) znalazłam miły sklepik ze starszymi numerami czasopism. przeszperałam, wybrałam te z Deluhi i poszłam dalej^^ a później wybrałyśmy się nad morze do miejscowości Saitozaki na półwyspie. połaziłyśmy chwilę. Kasia trafiła na sklep:) w którym była wódka:D jak na Polaka przystało zakupiłyśmy bez wahania 50% Suntory wódka 720ml i jeszcze po piwku do tego.
wróciłyśmy do hotelu i sobie popiłyśmy. a później wychodziłyśmy jeszcze do sklepu, zgubiłyśmy się i ogólnie... neh, szkoda gadać. wiem już, że nie mogę dużo pić w kraju, w którym po ang nie mam szans się dogadać. o 5 rano dotarłyśmy do pokoju.
21.07
dzień koncertu Deluhi!
wstałam o 13, na szczęście bilety właśnie doszły do hotelu!
Kasi szczęśliwszej świat nie widział! Nieumalowana, potargana i szczęśliwa!
wyszłyśmy tak ok 16, bo koncert zaczynał się o 18, tzn wstęp był od 18. trzeba było przejechać 2 stacje metrem no i oczywiście... zgubiłam sięXD
miałam mapy. zawsze ze sobą. w Fukuoce zawsze się gubiłam! uwierzcie, że ja naprawdę mam dobrą orientację w terenie i umiem chodzić z mapą, zresztą na tym moja praca też w dużej mierze polega, a tam nie dawałam rady! T_T nie było drogowskazów, ani ulice nie były oznaczone za bardzo, nawet na budynkach... (co innego w Tokio, tam było lepiej i ani razu się już nie zamotałam) musiałam zaczepić jakąś panią, przemiłą^^, powiedziała do mnie: Issho ni! a ja przytaknęłam i zaprowadziła nas tam, pod sam klub. nie mogę z tymi ludźmi, u nas tak nie ma! wszyscy są tak uprzejmi, kochani, okazują każdemu szacunek! i tak pomocni! nawet jak nie rozumieli nic po ang a ja starałam się chaotycznie rzucać japońskimi słowami, które by ich naprowadziły, o co mi chodzi... zawsze pomogli. każdy.
heh, więc byłyśmy na miejscu. na bilecie miałam nr 275 i w tej kolejności weszłam. przy wejściu kupowało się też żeton za 500 jenów, na napój.
wszystko bardzo dobrze zorganizowane, weszłyśmy i bałam się, że skoro do klubu wchodzi ok 300 osób, to nic nie będę widzieć jak zwykle, za wysoka nie jestem. ale nie! Japonia. podłoga w klubie miała tak co półtora metra podwyższenie i ja stałam z przodu na piątym takim podwyższeniu! wszystko było widać. całą scenę! ^.^
hm… może się wam wydać to głupie, ale trochę ciężko mi o tym pisać … koncert był tak wspaniały, a mi cały czas siedzi w głowie myśl, że już nigdy tego nie zobaczę ponownie. Przeżyłam to, zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby tego doświadczyć- koncertu mojego ulubionego zespołu- udało mi się. A w środku mnie siedzą naprawdę skrajne uczucia, z jednej strony jestem tak szczęśliwa, że widziałam! że dokonałam tego! A z drugiej, wiem, że to była ostatnia trasa w ich karierze T_T ciężkie uczucie… tym bardziej że koncert był naprawdę przecudowny. Tak krótko to trwało! Tyle wysiłku włożyłam, żeby doprowadzić do tej chwili, tyle czasu, nerwów przez wcześniejsze 4 miesiące, i gdy byłam już w Japonii, oni występowali, piosenka za piosenką, wszystkie znam, lubię, to tak szybko mi minęło… buuuu!
Koncert zaczął się szybko, najpierw, w ciemności już, dało się słyszeć comment chłopaków z głośnika: mówił do nas Juri i Aggy, rozmawiali chwilę i żartowali, oczywiście mówiono też o tym, by wyłączyć telefony komórkowe przed występem.
W końcu zaczęło się intro, zespół wchodził w kolejności, jak zawsze: najpierw Sujk, później Aggy, Leda i na końcu wokalista, Juri. Wszyscy po kolei, przedstawiani i oklaskiwani przez publikę. Zaczęło się. Żadnych przydługich zapowiedzi, tylko muzyka. Najpierw było Hybrid Truth, ich pierwsza piosenka z pv. Tak cieszyłam się, że widzę ich na żywo! Deluhi bardzo dobrze wypada live. Pomimo, że Juriemu już głos trochę siadał po całym miesiącu występów, a może był zaziębiony? Nie wiem, z jakiego powodu chwilami trochę chrypał, nie przeszkadzało mi to. Muzycy są z nich prawdziwie profesjonalni, stworzyli ucztę dla uszu. Każdy utwór wypadał super(obiektywny view), a dla mnie wręcz idealnie Następnie grali, nie pamiętam dokładnie kolejności, bo byłam zbyt podekscytowana, ale na pewno było:
Rebel Sicks, Shadow Six
S[k]ape Goat
No Salvation
Flow Snow
Wake Up
Baby Play
G.A.L.D.
F.T.O.
Revolver Blast
Suna No Izumi (new song)
Hello
Remember The Rain
Lorelei
Orion Once Again, podczas której oczywiście publiczność śpiewała
Departure
Następnie zeszli ze sceny i po długim wywoływaniu przez publiczność znów wyszli. Najpierw wyszedł Sujk i zafundował nam drum solo z motywem przewodnim z Mario;)
Po jego występie, zaczął namawiać nas do wywoływania pozostałych członków zespołu, najpierw Aggiego, Ledę i w końcu Juriego. Gdy wszyscy już wyszli na scenę, Juri zdjął z ramienia torbę, z którą wyszedł(Deluhi goods) i pokazywali nam te wszystkie „dobra” torbę, koszulki, w które przebrał się cały zespół, ręczniki, Leda reklamował swoje DVD Vandalicks. Mówili Też jak bardzo gorąco jest i Sujk stwierdził, że idzie za kulisy związać sobie włosy póżniej Juri powiedział, żebyśmy go wywołali. uroczo wyglądał cuś jak tutaj:
Ah! Gdy Sujk był w związanych włosach, reszta chłopaków cały czas mu dokuczała mówiąc do niego: „Sujiko”, tzn, tak jak do dziewczynki
Kazdy z nich, po kolei skomentował rozpad zespołu, podziękował fanom za wsparcie…ogólnie to była taka smutna chwilaT.T później Leda zaczął śmiać się z Juriego, chodziło o coś, że on cały czas ma ten ręcznik DELUHI wokół szyi i tak śmiesznie go zawiązał, następnie ktoś z publiki jeszcze krzyknął: „Ojiisan” i Juri zaczął udawać dziadka, tzn mówic takim głosem, jak emeryt:) śmiesznie wyszło. Leda postanowił też założyć ten ręcznik na szyję(lepszej reklamy nie mogli zrobić:P),
dało się słyszeć głosy: „Leda kawaii”. Obaj spojrzeli się znacząco w stronę basisty, Aggiego, a on odwrócił wzrok i parzył się gdzieś do tyłu, wszędzie, że niby ich nie widzi i nie wie o co chodzi^^ skończyło się na tym, że też musiał go założyć tj później i drummer, Sujk w swoim wybitnym kucyku ;P
Fuck yeah!
Zagrali na encore 2 piosenki:
Follow The Future
Two Hurt
Wszyscy podczas ostatniej śpiewali- oni w stronę publiczności, a publika, pokazując na nich- “Kimi ni I miss you…”
Heh, zachowanie publiczności było zupełnie inne niż u nas… ciekawie, naprawdę dobrze się bawiłam. Wszyscy fani robili to samo w każdym momencie, wszyscy tak jakby mieli przećwiczone ruchy do każdej piosenki mi się to podobało, to było zupełnie coś innego dla mnie, świeżego, do czego nie jestem przyzwyczajona. Tłum w jednym momencie podskakiwał, machał rękami, pochylał się do przodu, wymachując włosami. Wszyscy w tym samym momencie. Fajnie to wyglądało, ja dołączałam się do nich. Karolinie takie zachowanie nie przypadło do gustu, więc stała i patrzyła tylko
Zdjęcie… Tak chciałam im zrobić! Chociaż jedno, na pamiątkę… miałam przy sobie aparat, już taka byłam zdesperowana, myślę sobie, że zrobię na ostatniej piosence, nikt może nie zauważy, a nawet jeśli to mnie wyrzucą z klubu na ostatniej ale nie mogłam. Przed sceną stało dwóch ochroniarzy, którzy cały czas nas obcinali wzrokiem, no tak- dwie europejskie mordy w tłumie, wiadomo, że jak ktoś coś kombinuje, to my. Japończycy wiedzą, jak się zachowywać. I ja… naprawdę, nie chciałam robić lipy. A ponieważ wyobraźnia moja i kumpeli jest naprawdę wybujała, zaczęłyśmy sobie wyobrażać, jak po mojej ewentualnej próbie zrobienia zdjęcia, Juri krzyczy ze sceny:
„Wiecie, co z nią zrobić! Wszystko na mój koszt! Tak kończą frajerzy!” (Peja WTF)
XD naprawdę, widziałam to oczami wyobraźni i ten tłum, który mnie linczuje za moją bezczelność XD schiza…
„Suna No Izumi”, piosenka z ostatniej płyty- bardzo fajna, melodyjna. Aż chce się potańczyć no właśnie…Juri podczas piosenki zaprezentował układ taneczny do niej XD tzn niewielki układzik, tyle co rękami machanie i takie tam… Ale, było cokolwiek ciekawie zobaczyć taki zespół jak Deluhi, gdzie wokalista tańczy do piosenki nie spodziewałam się tego… totalnie. Teraz ilekroć to słyszę, cały czas chce mi się tańczyć XD
End of the show- wiadomo, rzucanie kostkami, pałeczkami, butelkami z wodą. Ich 4 złapało się za ręce, kazali całej publiczności chwycić tak samo, osoby obok. I wszyscy podskoczyliśmy z całych sił, na 3, trzymając się za ręce. <3
Juri
Leda
Aggy
Sujk (Sujiko)
Fukuoka Drum Be-1, 21.07.2011
zdjęcia zespołu pochodzą w większości z październikowego wydania "Fool's mate", gdyż, jak wcześniej wspominałam, fani nie mogą na występie robić zdjęć.
*Użyłam słowa „sen”, ponieważ to wszystko było tak piękne i trwało tak krótko… choć już trochę czasu minęło od tej wyprawy, nadal nie może do mnie dotrzeć, że byłam tam i widziałam.
Offline
Połknęłam cały tekst najpierw tak codalejcodalejcodalej~ a później jeszcze raz, maltretując każde słówko
Bogowie, gratuluję! I zazdroszczę! Bardziej zazdroszczę :X
Niesamowite przeżycie, sama się 'podjarałam' czytając O.O
Nie masz jeszcze paru zdjęć przypadkiem...? xD
Offline
dziękuję, Mirai! za tydzień wrzucę pewnie drugą część wyjazdu, już tylko ze zdjęciami i krótkimi opisami albo we wtorek może nawet, bo wolne będzie od roboty wtedy ogarnę pt2 i wrzucę. cieszę się, że miło Ci się czytało, starałam się napisać o wszystkim, co zdołam wygrzebać w pamięci no, tylko o tej pijanej nocy przed koncertem nie napiszę, bo wstyd zdradziecka japońska wódka!
Offline
Będę czekała nieomal cierpliwie (co nie zmienia faktu, że będę poganiała bez litości, jeśli będzie mi za długo!)
I nie martw się, my, alkoholicy (xD) winniśmy trzymać się razem i uznać bez zbędnych pytań fakt, że Nic Specjalnego Się Wtedy Nie Działo (ekhym).
Jeszcze raz straaaszliwie mocno gratuluję Ci tego wyjazdu- tego spełnionego marzenia, w zasadzie
Offline
ah, dziękuję! <3
dziś popracuję nad chapter2 mojego wyjazdu, skoro tak Was zainteresowało, to bardzo miło mi
bilet... eh, samolot w obie strony wyszedł za osobę ok 2800zł, tzn miałam trochę farta z tym, gdyż na ogół trzeba liczyć przelot powyżej trójki. a wtedy gdy kupowałam, to chyba przez te wcześniejsze wydarzenia w Fukushimie cena poszła w dół, pewnie nie było takiego zainteresowania wśród turystów Japonią (chociaż nie wiem, jak to możliwe ) jeszcze, co ważne, to były bilety Lufthansy, a to naprawdę jest jedna z najlepszych linii lotniczych- mówię Wam, podróż, choć długa, to była czysta przyjemność. więc skoro były tak tanie jak na Lufthansę, to naprawdę dziwne O.o no więc dobrze mi się trafiło
mogę napisać jeszcze o innych biletach
bilet na koncert kosztował ok 4000 jenów, czyli w tamtym przeliczniku (jak wyjeżdżałam 100 jenów było za 3,60zł), ok 140zł
nasz JR pass kosztował (tygodniowy) 250 euro. kupuje się go poza granicami Japonii, ja zamawiałam na oficjalnej stronie. to... trochę kasy jest. ale dzięki temu mogłyśmy przez tydzień jeździć (wszędzie) prawie wszystkim co miało "JR" w nazwie, więc opłacało się.
gdy JR się skończył (nasza podróz trwała 10 dni), wtedy już siedziałyśmy tylko w Tokio i czasami gdzieś dalej kupowałyśmy bilety na kolej, czy metro, to nie było zbyt tanio. na przykład przejeżdżając 3 stacje kolejką trzeba było kupić bilet za 200 jenów (ok 7zł ) oczywiście, im dalej tym drożej..
jeszcze mam jeden taki bilet z Shinjuku do Yoyogi
dziękuję bardzo za Wasze komentarze! pytajcie mnie o wszystko co Was interesi pewnie odpowiem na każde pytanie.
Offline
jej, naprawdę widziałaś to powitanie? jak miło!
co najbardziej mnie rozśmieszyło... hm, pewnie było dużo takich rzeczy ale na tą chwilę przypomina mi się jak już w Tokio, w Shinjuku wracałyśmy z miłej popijawy w parku Yoyogi właśnie, o 5 nad ranem i wtedy podszedł do nas jeden z hostów O.o i powiedział do nas: "Hello! I don't speak english!" z wielkim uśmiechem na twarzy. a my spojrzałyśmy się na niego takie zdziwione i rozbawione, również się uśmiechnęłyśmy i czekałyśmy co powie dalej. a on na to "Sorry!..." i poszedł. Może liczył na to, że jednak my mówimy po japońsku, no ale niestety śmiesznie to wtedy wyszło.
sorka, bo miałam dziś coś jeszcze wrzucić, jednak wyszło na to, że dziś nie dam rady... ale obiecuję, że w weekend napewno!
już się zabierałam za to, gdy dowiedziałam się, że DELUHI wydaje koncertowe DVD z ostatniej trasy na której właśnie byłam i... co tu dużo gadać, Kasia zbyt podekscytowana, żeby się zająć czymkolwiek innym niż świętowanie, chociaż może dzień taki, że niekoniecznie można świętować, no ale... muszę!
hontou ni gomennasai! obiecuję, że w weekend będą zdjęcia! ale ostrzegam, że będzie ich dużo
Offline
Przepraszam, że dopiero teraz
hm, wiesz hości są bardziej wystylizowani niż naturalnie ładni wszyscy podobnie wyglądają, garniturki, podobne fryzury... a niektórzy wyglądają, jakby mieli 13 lat mam jeszcze kilka takich ulotek, które dawano na ulicy:
no spójrzcie tylko na tego dzieciaka na ostatnim zdjęciu! 12 lat, jak nic! czy ja wyglądam na pedofila?!?
Offline